„Na początku byłam wściekła, zdenerwowana, zaniepokojona. Nie rozumiałam, skąd się to wzięło, dlaczego ona to powiedziała, dlaczego to opublikowała” powiedziała 34-letnia Edwards w rozmowie z The Post.
Samotnie wychowująca trójkę dzieci pielęgniarka z Hartford jest obecnie jedną z 5000 rodziców, którzy pozwali TikTok o brak należytej uważności w publikowaniu treści przez nieletnich.
W tle tej sprawy leżą dramatyczne przypadki, w tym samobójstwa dzieci, które miały ulec niepokojącym „trendom” internetowym. Firma reprezentująca rodziców, ClaimsHero, twierdzi, że TikTok, poprzez dostarczanie treści pełnych przemocy, seksu i zachowań związanych z samobójstwami, działa jak narkotyk, szczególnie na bardzo młodych użytkowników.
„W lipcu 2023 roku TikTok cicho wprowadził postanowienie w umowie z użytkownikiem, które wymaga od rodziców złożenia roszczenia w ciągu roku od momentu założenia konta. Po tym czasie szansa na dochodzenie odszkodowania jest stracona” wyjaśnił założyciel ClaimsHero, Kelvin Goode, który prowadzi sprawę.
Właściciele aplikacji – chińska firma internetowa ByteDance Ltd – wprowadzili do umowy również klauzulę, która pozbawia użytkowników i ich bliskich możliwości pozwu zbiorowego, zmuszając rodziny do indywidualnego rozwiązywania problemu.
Choć aplikacja posiada limit wiekowy 13 lat, wiele dzieci omija tę barierę, co ponawia pytanie o odpowiedzialność platformy. Sprawa rodzi też szerszą dyskusję o odpowiedzialność. Czy winę za negatywny wpływ TikToka na młodzież ponosi wyłącznie aplikacja?
Zakończenie tej sprawy będzie miało wpływ na całą przestrzeń internetową – jeżeli sąd orzecze na korzyść rodziców, społecznościówki będą musiały zrewidować swoje regulaminy i, być może, staną się miejscem znacznie bezpieczniejszym dla najmłodszych użytkowników.