Jak wygląda twój proces twórczy?
To całe mnóstwo procesów. Zatracenie w myśli, gest, energia, emocje dziedziny, media i idee, które są składnikami danej pracy, nierozerwalnie się ze sobą łączą, a czasem z siebie wynikają. Zdarza się, że jakaś praca powstaje na przestrzeni lat na przykład jako kontynuacja w postaci innego medium. Pojawiają się w niej nowe wątki, symbolika i wreszcie nowe formy. Często jest tak w przypadku instalacji przestrzennych, w których wideo w relacji z pierwotną kompozycją dźwiękową na danym nośniku staje się całkowicie autonomiczne. W całym procesie od pozyskiwania materiału do finalnych selekcji i decyzji powstają dziesiątki wersji, warstw, wariacji brzmieniowych czy kadrów wideo i zdjęć. Nie są to wersje próbne, a kolejne etapy procesu, analizy i decyzji. To, czego nie użyję, zostaje przeniesione do archiwum i być może kiedyś będzie miało swoje ujście gdzie indziej.
Jakie to uczucie widzieć i słyszeć, jak ktoś obcuje z czymś, co stworzyłaś?
Przede wszystkim przejmujące. To zależy, czy wciąż ma się wpływ na publiczność, jak podczas koncertów, czy zostawiam odbiorcę samego z pracą, jak w przestrzeni ekspozycyjnej wystawy. Ja również jestem odbiorcą swoich prac i nie pozostaję obojętna. Dystansuję się od autorstwa i przeżywam je. Sztuka poprzez obraz czy dźwięk jest katalizatorem emocji – może to być gniew, lęk, miłość. To wyzwalające w każdym przypadku. Pamiętam, że w 2011 roku zespół The Knife stworzył listę swoich kobiecych inspiracji muzycznych (http://www.bang.se/the-knife-bang-sant/), gdzie obok takich twórczyń jak Lydia Lunch, Pauline Oliveros, Eliane Radigue, Dasha Rush wymienili mnie. To było niezwykłe. Po pierwsze dlatego, że bardzo ceniłam ten zespół, a po drugie byłam pod wrażeniem ich osobistych poszukiwań na gruncie muzyki współczesnej i eksperymentalnej. Po trzecie, że zderzyli się z moją twórczością, młodej kompozytorki ze środkowo-wschodniej Europy.
Potrafisz nazwać to, co cię nakręca do działania?
Oprócz czysto twórczych potrzeb – narracji, emocji, energii, uniesień – jest to przełamanie stereotypów wobec ról kobiet w społeczeństwie. Imperatyw, by uświadomić, że nic i nikt nie może nam, kobietom, niczego zakazywać. Zniewalać, deprecjonować, poniżać, niszczyć w imię aberracyjnie pojmowanej wyższości, sprawczości, uzurpacji władzy i kontroli płci przeciwnej. Czuję potrzebę zmiany dziejowego schematu losów twórczych kobiet, które są niezauważane, niedoceniane, wykluczane, wymazywane z historii. Jestem odpowiedzialna za kolejne pokolenia dziewczynek, dziewcząt i kobiet, których życiorysy nie są normatywne, oczywiste, łatwe, akceptowalne społecznie, których droga życiowa jest wyboista, kręta i często bardzo trudna na wielu poziomach, a one osamotnione. Wreszcie, mogę włpywać na otaczającą mnie rzeczywistość, ponieważ mam prawo i przywilej do wypowiedzi, protestu czy walki i z nich korzystam.
Jaki masz stosunek do swoich dokonań sprzed dziesięciu lat?
Konstruktywnie krytyczny, zdystansowany, pełen szacunku, czuły.
Czego się boisz?
Niczego się nie boję. Natomiast przerażają mnie znieczulica, tchórzostwo i głupota, które są składnikami zła.
Gdybyś musiała wyemigrować, dokąd byś się przeniosła?
Całe życie migruję wewnętrznie i zewnętrznie. Mam pewien rodzaj przywiązania do miejsc na Ziemi, niezależnie od tego, czy doświadczanie ich było pozytywne lub trudne. Doświadczyłam zamkniętych granic i klaustrofobicznej rzeczywistości, dlatego możliwość i decyzję swobodnego przemieszczania się uznaję nie tyle za podstawowe prawo każdego człowieka, ile za wartość i przywilej wolności w ogóle. Przemieszczam się po świecie i doświadczam miejsc, które są bardzo różnorodne, skrajne, inne, bezpieczne, niebezpieczne. Nabrałam dystansu do tego, skąd pochodzimy, przychodzimy i dokąd zmierzamy. Cytując Jonasa Mekasa: „Place means nothing to me. I can be at home anywhere”.
Czym będziesz się zajmować za pięćdziesiąt lat?
Żyjemy w dobie totalnej degradacji środowiska naturalnego, które człowiek niszczy na niewyobrażalną skalę, chciwie, bezwzględnie i bezpowrotnie, produkując bez opamiętania wciąż więcej i więcej. Niejednokrotnie wiąże się to z okrutnym cierpieniem, wyzyskiem, morderczą pracą, wojnami domowymi, współczesnym niewolnictwem, często śmiercią – zwierząt, dzieci i dorosłych… Ja w tym wszystkim za pięćdziesiąt lat? Przed nami, ludźmi, jest dość przerażająca perspektywa i tylko my mamy możliwość i narzędzia, by ochronić planetę i samych siebie. Wszyscy jesteśmy za to odpowiedzialni. Moja podróż do Republiki Demokratycznej Kongo, kolebki gatunku ludzkiego, dała mi jeszcze więcej argumentów, by świadomie, mądrze konsumować i tym samym mieć wpływ na zmianę, nawet niewielką. W tym wszystkim da się po prostu empatycznie żyć. Obłęd i zło we współczesnym świecie wyzwalają we mnie jeszcze większy imperatyw wzięcia na siebie odpowiedzialności w obszarze, w którym mogę działać. Obojętność czy pasywność to jedyne, co jest niezbędne do triumfu zła. Buntuję się przeciw takiemu światu, zawsze buntowałam i będę buntować. Albo patrzeć na planetę Ziemię z kosmosu.
Anna Zaradny jest artystką dźwiękową i wizualną, kompozytorką oraz instrumentalistką. Współtwórczyni Musica Genera Festival oraz wydawnictwa muzycznego Musica Genera. Wielokrotna stypendystka i laureatka nagród (wśród ostatnich SHAPE 2017 / platform for innovative music and audiovisual art from Europe). Wydała szereg płyt i nagrań, jest autorką muzyki do spektakli teatralnych i projektów multimedialnych. Realizuje projekty i koncertuje na całym świecie. W 2019 roku Galeria Sztuki Współczesnej Bunkier Sztuki wydała książkę monograficzną podsumowującą jej twórczość.