9 wyjątkowych wystaw początku 2025 roku. Jedzenie w sztuce, zwierzęta w fotografii, klasyki, abstrakcje, emocje i nowe początki
04-01-2025


Agata Ingarden, fot. Bertrand Jeannot, dzięki uprzejmości artystki i Muzeum Sztuki w Łodzi
Zanim nowy sezon wystaw sztuki ruszy na dobre, zebraliśmy 9 ekspozycji w różnych miastach Polski, które można zobaczyć na początku 2025 roku.
Od jedzenia w sztuce, przez zwierzęta w fotografii, po klasykę, nowe początki i codzienność.

1/9


„Tomáš Rafa. Obywatele”, Zachęta – Narodowa Galeria Sztuki, do 25.01
Głównym tematem wystawy prezentującej prace Tomáša Rafy jest polaryzacja polskiego społeczeństwa na tle światopoglądowym, obserwowana od 2010 roku i stale się pogłębiająca. Artysta obdarzony znakomitym zmysłem obserwacji rejestruje kamerą wideo i aparatem fotograficznym wrażliwe tematy społeczne, wybrzmiewające w przestrzeni publicznej przede wszystkim na demonstracjach, zgromadzeniach i marszach – konfrontacjach pełnych przemocy. Działając w domenie sztuk wizualnych, które charakteryzują się znacznie większą wolnością myśli i ekspresji, niż obrazy i dokumenty zapośredniczone przez telewizję i inne środki masowego przekazu, artysta ukazuje współczesne społeczeństwo w kryzysie. Przy użyciu wyłącznie środków audiowizualnych definiuje pojęcia takie jak dehumanizacja, kategoryzacja, ksenofobia, rasizm czy mowa nienawiści.

Józef Chełmoński, Muzeum Narodowe w Warszawie, do 26.01
W historii sztuki polskiej Józef Chełmoński należy do najwyżej cenionych malarzy, a jego twórczość zajmuje miejsce szczególne. Wykreowane przez niego wizje natury, widoki wsi i sceny z życia jej mieszkańców od przeszło stu lat są uznawane za kwintesencję „polskości” w malarstwie XIX i początku XX wieku. Chełmoński, romantyk, obdarzony żywiołowym temperamentem, ogromną siłą witalną i poczuciem humoru, tworzył w sposób instynktowny i intuicyjny, niezależny od jakichkolwiek założeń programowych. Odznaczał się znakomitym zmysłem obserwacji i zdolnością zapamiętywania najbardziej ulotnych wrażeń, które następnie utrwalał na płótnie.

„Zamknięte ogrody samotności”, U–jazdowski, do 26.01
Na wystawie prezentowane są dwa projekty: instalacja wideo „Ogrody samotności” Agaty Lankamer i Agaty Konarskiej oraz obiekty rzeźbiarskie „Zamknięte ogrody” Adama Martyniaka.
W swojej pracy artystki biorą na warsztat postać incela jako współczesnego uciekiniera, którego domem są światy wirtualne. Incel to osoba zaliczana do świata szowinizmu, żyjąca z poczuciem odrzucenia przez społeczeństwo i w celibacie (wymuszonym przez otoczenie). Artystki z empatią i bez oceny badają motywacje inceli. W stworzonej przez nie instalacji wideo publiczność zwiedza (anty)utopijny ogród – symbol fantazji i frustracji incela, miejsce jego wirtualnej samotności.
Z kolei Adam Martyniak prezentuje obiekty rzeźbiarskie z opon wykonanych z materiałów ropopochodnych. Wyglądem przypominają one organizmy roślinne zaopatrzone w zgoła nieroślinne cechy i funkcje. W projekcie „Zamknięte ogrody” artysta kontynuuje badania nad ciemną ekologią i rekultywacją materiałów.

„Sala Kolekcji. FotoFauna”, NOMUS Nowe Muzeum Sztuki, Gdańsk, do 26.01
Obecność zwierząt w fotografii sięga początków tej dziedziny sztuki w 1839 roku. Dlaczego w dawnych albumach tak często znajdujemy ludzi w towarzystwie zwierząt? Na niektórych występują na prawach domownika, na innych – jako splamione trofea (dekoracje mieszkań, dokumentacje z polowań) będące wyznacznikiem statusu społecznego i majątkowego rodziny. W archiwach fotograficznych osób mieszkających poza miastami zwierzęta gospodarskie, krowy i konie bywały zarówno malowniczym motywem uzupełniającym pejzaż, jak i głównymi bohaterami zdjęć. Fotografowano je podczas wypasu, pracy w polu, a także jako przedmiot handlu na targach. Niejednokrotnie widać ich cierpienie, czasem współdzielone z chłopami. Na zdjęciach wojennych i tych dokumentujących odbudowę Gdańska po 1945 roku obecne są głównie pracujące konie w służbie żołnierzy, a później budowlańców. Na fotografiach typowo pamiątkowych zwierzęta towarzyszące to koty, psy, króliki oraz ptactwo domowe. Stanowią raczej dodatek do postaci ludzkich, lecz ich obecność świadczy o tym, że pełniły dla ich właścicieli ważną i z pewnością pozaużytkową rolę. Czy ich istnienie pomagało budować empatyczne relacje rodzinne?

„EmoPolis”, Agata Ingarden, Muzeum Sztuki w Łodzi, do 9.02
EmoPolis to pierwsza w Polsce muzealna wystawa prac Agaty Ingarden. Jest ona fragmentem nieustannie rozwijanego projektu, w którym główną rolę odgrywa infrastruktura przeznaczona do zarządzania energią emitowaną przez stany emocjonalne.
Spomiędzy szklanych okien budynków biurowych wyłania się zwisająca mechaniczna struktura i panele słoneczne, tworząc pejzaż współczesnego miasta. Jest to jeden z możliwych widoków na Dom Snów – laboratorium, które wyzwala od norm społecznych i jednocześnie tworzy nowe reguły współżycia. To miejsce, a zarazem program interaktywny kształtujący życie trzech grup mieszkańców. Motyloludzie wykonują pracę emocjonalną, która zasila całą infrastrukturę. Filmy wmontowane w elementy architektoniczne pozwalają na wgląd w przebieg tych procesów, w nich istotną rolę odgrywa odkrywanie ograniczeń cielesnych i komunikacja za pomocą ruchu. Członkowie tej grupy próbują budować jednocześnie swoją tożsamość i świadomość grupową. Goblinomotyle zajmują się obsługą procesów fizycznych i architekturą Domu Snów. EmoPolis natomiast reprezentuje nadzór i regulację. W tej dynamicznej interakcji między postaciami EmoPolis zapewniają równowagę energii generowanej przez Motyloludzi oraz działają jak lustra odbijające emocje, pobudzając samoświadomość mieszkańców.
Te niejednoznaczne postacie ucieleśniają aspekty życia miejskiego – skomplikowane systemy, w których nadzór jest integralną częścią codziennego funkcjonowania. Instalacja i muzeum to metafory ekonomii uwagi stanowiącej bazę doświadczania zapośredniczonej przez media rzeczywistości. Dom Snów zmienia swoją architekturę w zależności od punktu widzenia. Zależy od tego, z którym bohaterem identyfikuje się widz. Zwiedzający wystawę stają się również częścią tytułowego EmoPolis – nadzorują transfery emocji. Wgląd w cykl życia Domu Snów wyłania się zza szyb infrastruktury zbudowanej z okien biurowca z Kijowa. Ich półprzezroczyste powierzchnie rozmywają granice między wnętrzem a zewnętrzem. Zarówno szklane ruiny korporacyjnej architektury, jak i skapujące części metalowych kwiatów „Pikniku o zachodzie słońca" stają się podobne do oczu owadów.

„Sen o lesie”, Aleksandra Bujnowska, BWA Tarnów, do 28.02
Według Carla Gustava Junga las w marzeniach sennych, podobnie jak dzikie zwierzęta, przynależy do sfery cienia, czyli tego, co znajduje się poza świadomością człowieka, co ukryte i stłumione. Cień sięga do naszych zwierzęcych przodków, ich instynktów, popędów, dzikości, odruchowych reakcji, intuicji, ale też impulsów twórczych. Niesublimowane elementy surowej natury w człowieku, które w kulturze zachodniej wymagały stłumienia, wśród wielu ludów zostały zaakceptowane jako druga, „leśna dusza” każdej osoby. Wilki, niedźwiedzie, lisy, sowy stały się przewodnikami i źródłem dodatkowych mocy. Czy zatem poprzez obrazy autorki rzeczywiście wchodzimy do cudzych snów, czy może raczej śnimy jeden wspólny sen?
To wystawa obrazów nieoczywistych, przewrotnych w formie i treści. Motywy początkowo niebudzące wątpliwości okazują się być czymś innym niż się wydawały. Sen sugeruje konieczność przyjęcia innej logiki, a niekiedy nawet jej całkowite porzucenie. Poruszanie się w cudzym śnie nie jest proste. Natrętnie powracające motywy i kształty, niejasne tytuły (guma balonowa jako tytuł może odnosić się do słodkiej tonacji obrazów, ale równie dobrze może być surrealistycznym zabiegiem wybijających nas – widzów z kolein racjonalnego myślenia) i niedomówienia nie ułatwiają interpretacji. Wychodząc z obrazów Aleksandry Bujnowskiej wchodzimy w trójwymiarową przestrzeń rzeźb Anny Dębskiej. Nie opuszczamy pogranicza jawy, snu i baśni. Za sprawą fotografii Jana Smagi definitywnie opuszczamy sen i powracamy do codziennej rzeczywistości.
tekst: Agata Sulikowska-Dejena, kuratorka wystawy

„Być kimś, kim się (nie) jest”, Katarzyna Kozyra, Galeria Bielska BWA, 18.01-16.03
Wystawa jest szerokim spojrzeniem na twórczość wybitnej polskiej artystki, ikony sztuki krytycznej. Wybór prac – od nagrodzonej na weneckim Biennale „Łaźni męskiej” po projekt „Szukając Jezusa” – podporządkowano zagadnieniu, które z perspektywy przeszło trzydziestu lat intensywnej obecnościKatarzyny Kozyryw świecie sztuki można uznać za kluczowe – idei płynnej tożsamości. Wybór prac jest podporządkowany wątkowi płynnej tożsamości. Artystka, korzystając z fotografii, instalacji, wideo i rzeźby, ustanawia siebie jako podmiot jednocześnie performujący i performowany. Dla kuratorek wystawy interesujące jest, na ile doświadczanie cudzej tożsamości jest skuteczną próbą poznania siebie i roli sztuki w tym procesie. Ekspozycja pozwoli publiczności spojrzeć na twórczość Kozyry jako obszar nieustających eksperymentów związanych z doświadczaniem i definiowaniem tożsamości, ciała oraz płci.
W swoich pracach i procesach twórczych artystka wciela się w różne osoby, przyjmuje ich wygląd i ekspresję ciała. Jaka jest jej motywacja stawania się kimś, kim (nie) jest? Odpowiedzi można szukać w kontekstach społecznych i kulturowych. Kozyra sprawnie kształtuje wypowiedzi artystyczne, przez które angażuje się w otaczającą ją rzeczywistość. To sprawiło, że obecnie jest uznawana za jedną z najważniejszych twórczyń sztuki krytycznej, nurtu sztuki polskiej związanego z przemianami społeczno-kulturalno-politycznymi w Polsce po 1989 roku.

„Jedzenie w sztuce”, MOCAK, Kraków, do 16.03
Jedzenie to zaspokajanie potrzeby fizjologicznej znajdującej się u podstaw piramidy Maslowa, a równolegle – szeregu innych, wyższych potrzeb, psychicznych i społecznych, takich jak poczucie przynależności czy bezpieczeństwa. Pokarm jako nieodzowny warunek przetrwania ukształtował naszą cywilizację. Był zapłatą za pracę, a jego zdobywanie – motorem postępu. Jego poszukiwanie inicjowało wędrówki ludności i tym samym odkrywanie świata. Jego brak bywał zarzewiem konfliktów, przyczyniał się do zamieszek i rozlewu krwi. Jedzenie do dziś towarzyszy rytuałom i obrzędom, jest fundamentem każdej wspólnoty, kultury i religii.
Na wystawie zaprezentowano prace 66 artystów z wielu krajów, w różnych mediach, takich jak malarstwo, fotografia, wideo, obiekt i instalacja. Jedzenie to czynność społeczna, podstawa tożsamości, a nawet narzędzie oporu. Współczesnych artystów niepokoi tak niedosyt, jak nadmiar żywności. W pierwszym przypadku głód, nierówność, kryzys humanitarny, degradacja społeczeństwa, upokorzenie, w drugim – konsumpcjonizm, marnotrawstwo, zdrowotne skutki źle zbilansowanej diety. Analizie poddano zarówno eksponowany w sztuce od wieków estetyczny potencjał jedzenia, jak i jego aspekty etyczne i światopoglądowe.

„1945. Nie koniec, nie początek”, POLIN Muzeum Historii Żydów Polskich, 7.03-15.09
W 80. rocznicę zakończenia II wojny światowej POLIN zaprezentuje wystawę o ludziach, którzy na zgliszczach starego świata próbowali zbudować swoje życie na nowo. Pozbawieni niemal wszystkiego – bliskich, społeczności, domu – stawali przed dramatycznym wyborem: zostać czy wyjechać? Było ich już niewielu – dziewięćdziesiąt procent polskich Żydów i Żydówek zginęło w Zagładzie. Na wystawie „1945. Nie koniec, nie początek" zobaczymy powojenną rzeczywistość oczami tych, którzy ocaleli.
W powszechnej świadomości II wojna światowa skończyła się w 1945 roku. Choć powinien być to czas euforii, dla Żydów i Żydówek zmagających się ze stratą oraz osamotnieniem to przede wszystkim moment podejmowania decyzji – co dalej? O dylematach i życiowych drogach polskich Żydów i Żydówek po wojnie dowiemy się na wystawie, śledząc losy wybranych bohaterów i bohaterek. W indywidualnych biografiach odnajdziemy strategie radzenia sobie w nowej rzeczywistości: powroty, emigrację, próby odbudowy społeczności żydowskiej, aktywizm polityczny, życie w ukryciu. Dowiemy się m.in., jak potoczyło się życie kilkuletniej Dory Zoberman, która straciła najbliższych jeszcze przed końcem wojny; jak poradził sobie kilkunastoletni Pinchas Bursztyn znaleziony po wyzwoleniu Auschwitz wśród zmarłych w dole z wapnem czy też jak wyglądała podróż do kraju z ZSRR rodziny Pertmanów.
Jak czuli się ludzie powracający po traumatycznych doświadczeniach do swych miejscowości, by odkryć, że ich domy zostały dawno zajęte, rzeczy zabrane, ślady po społeczności zatarte? W bruku ulicznym rozpoznawali macewy – żydowskie kamienie nagrobne, a w przedmiotach codziennego użytku przerobione fragmenty zwojów Tory. Przez polskich sąsiadów Żydzi i Żydówki witani byli z niechętną obojętnością, wrogością, często z agresją. Mimo wszystko zostawali. Wierzyli, że ich przyszłość w Polsce nie jest przesądzona i z determinacją podejmowali próby odbudowy swojej społeczności. Na wystawie „1945. Nie koniec, nie początek" poznamy również losy osób, które wyjechały. Taką decyzję podjęła zdecydowana większość. W latach 1944-1946 Polskę opuściło ponad 200 tysięcy Żydów i Żydówek. Nie chcieli żyć na cmentarzu, nie wytrzymali poczucia osamotnienia oraz wiszącego w powietrzu niebezpieczeństwa związanego z wszechobecnym po wojnie antysemityzmem.
Polecane

Minimalizm, subtelne połączenia i przywiązanie do detali w mieszkaniu na warszawskiej Woli

Architektura imprezy. Rozmawiamy z Lucjanem Rostkowskim-Covingtonem tworzącym queerowe przestrzenie

Człowiek witruwiański jeździ Teslą, muzea niezgody i kuchenne ewolucje. Przeglądamy nowości w dizajnie

Włoska stolica mody wprowadza zakaz palenia w miejscach publicznych

9 filmów, na które warto wybrać się do kina w styczniu

Biżuteria z kości Nikodema Rzucidło. Porozmawialiśmy z projektantem o kontrowersyjnych wyborach i nie tylko
Polecane

Minimalizm, subtelne połączenia i przywiązanie do detali w mieszkaniu na warszawskiej Woli

Architektura imprezy. Rozmawiamy z Lucjanem Rostkowskim-Covingtonem tworzącym queerowe przestrzenie

Człowiek witruwiański jeździ Teslą, muzea niezgody i kuchenne ewolucje. Przeglądamy nowości w dizajnie

Włoska stolica mody wprowadza zakaz palenia w miejscach publicznych

9 filmów, na które warto wybrać się do kina w styczniu
