Demon w Labubu. Jak pluszowa lalka stała się przedmiotem rytuałów

04-09-2025
Demon w Labubu. Jak pluszowa lalka stała się przedmiotem rytuałów
fot. materiały prasowe
Kolekcjonerskie lalki Labubu od chińskiego producenta Pop Mart biją rekordy popularności, ale od kilku miesięcy stały się też bohaterkami teorii spiskowych. W sieci pojawiły się doniesienia, że ich wygląd może być inspirowany starożytnym demonem Pazuzu. Niektórzy właściciele potraktowali to na tyle serio, że zaczęli chrzcić swoje zabawki, przypisując im nadprzyrodzone moce. Brzmi absurdalnie? Wystarczy spojrzeć w Internet, by przekonać się, że to nowy mikro trend.
Labubu zostało zaprojektowane prawie dekadę temu przez Kasinga Lunga – artystę z Hongkongu, który mieszkał także w Holandii i Belgii. Inspiracją były nordyckie legendy i seria ilustracji „The Monsters”. Dopiero współpraca z firmą Pop Mart w 2019 roku sprawiła, że postać stała się globalnym fenomenem. Dziś Labubu można kupić w tzw. „blind boxach” – klient nie wie, jaki kolor czy wariację dostanie, aż do momentu otwarcia pudełka. Regularna cena to około 200 zł, ale rzadkie figurki osiągają na rynku kolekcjonerskim wartość nawet 2000 zł.
Pierwotnie Labubu miało być uroczą, fantazyjną postacią. Problem pojawił się, gdy internauci zauważyli, że jego charakterystyczny uśmiech i wyłupiaste oczy przypominają wizerunki mezopotamskiego demona Pazuzu – króla wiatrów i złych duchów.
Pazuzu pojawia się w źródłach już w I tysiącleciu p.n.e. Przedstawiano go z twarzą lwa lub psa, wielkimi oczami i ostrymi zębami. W mitologii sprowadzał suszę i głód, ale jednocześnie chronił ludzi przed inną demonicą – Lamasztu, która zagrażała dzieciom i kobietom w ciąży. Jego wizerunki noszono więc na amuletach, by odstraszać złe moce. Krążący po sieci rysunek zestawiający Labubu z Pazuzu wywołał lawinę interpretacji.

Demon w pluszaku

Wraz z popularnością pojawiły się też skrajne reakcje. Po wiralowych nagraniach rozwijających teorię o „demonicznych korzeniach” Labubu część właścicieli zaczęła palić swoje lalki. Inni – wręcz przeciwnie – zaczęli nadawać im chrzest. Ochrzczenie maskotki miało być sposobem na „oczyszczenie” jej z demonicznych wpływów. W Internecie można znaleźć filmiki, w których pluszowe stworki zanurzane są w wodzie niczym niemowlęta podczas sakramentu.
Czy to absurd? W popkulturze widzieliśmy już wiele historii o opętanych lalkach – od słynnej „Annabelle” po „Chucky’ego”. Nic więc dziwnego, że fantazja fanów zaczęła łączyć popowe gadżety z rytuałami religijnymi. Nie bez znaczenia jest też kontekst ekonomiczny. Sprzedaż Labubu rośnie w czasach, gdy wiele osób ma mniej pieniędzy na duże luksusy. Figurki Pop Mart stały się substytutem „małego luksusu” – czymś kolekcjonerskim, ale nadal w zasięgu. Firma raportuje nawet 200% wzrostu sprzedaży rok do roku. W momentach kryzysowych ludzie szukają odskoczni w drobnych przyjemnościach – i właśnie dlatego pluszowe demony sprzedają się jak świeże bułeczki.
Czy chrzciny Labubu to rzeczywiście rytuał wynikający z wiary, czy raczej performatywny gest internetowej epoki? Być może oba. To, co zaczęło się jako designerska zabawka, dziś funkcjonuje na styku mitu, spisku i popkultury. Labubu jest trochę jak współczesny totem: jedni widzą w nim urocze stworzonko, inni demona, jeszcze inni sposób na pokazanie się w Internecie.
W końcu nie chodzi tylko o zabawkę. To opowieść o tym, jak mity i wierzenia odradzają się w nowych formach – nawet w pluszaku z „blind boxa”.
tekst: Patrycja Pyza
FacebookInstagramTikTokX