„Lubię na ostro”. Polska marka sprzedaje kosmetyki dla nastolatków z seks-hasłami

24-03-2023
„Lubię na ostro”. Polska marka sprzedaje kosmetyki dla nastolatków z seks-hasłami
Polska marka Bio.teen chyba za bardzo wzięła sobie do serca powiedzenie: „Nie ważne, co mówią, ważne, by mówili”. Na szczęście internauci szybko przywołali ich do porządku.
„I like it rough” („Lubię na ostro”), „Make me wet” („Sprawia, że mam mokro”), „Sleep with me” („Prześpij się ze mną”), „Show me your dirties” („Prześlij mi swoje nudesy”), „MILF” („Mamuśka, którą chciałbym przelecieć”) – to hasła, jakie znalazły się na opakowaniach kosmetyków. Na produktach widać również sugestywne emotki bakłażana czy brzoskwini. Problem polega na tym, że produkty marki Bio.teen dedykowane są nastolatkom, a nie osobom dorosłym. A teraz jeszcze przepuśćmy to przez polski brak edukacji seksualnej i katastrofa gotowa.
Sprawę nagłośniła internautka Karolina Liczbińska, która zauważyła kosmetyki Biogen podczas wizyty w Rossmannie. Zwróciła uwagę, że normalnie uznałaby tego typu hasła za „cringe i marketingową desperację”, ale nie rozumie, dlaczego jest to kierowane do dzieci.
„Voilà, zaproszenie do wysyłania nudesów przez nieletnich. Haha dilf i bakłażan, byle peeling się sprzedał, nie? Promujmy BDSM dla 13-latek, bo na pewno ich mózgi i tak nie są już przeryte pornografią, kulturą gwałtu, tiktokami o podduszaniu. Ja pierdolę, załamka”, napisała Liczbińska.
Dalej zrobiło się jeszcze dziwniej. Marka skontaktowała się z Liczbińską, ale nie po to, aby przyznać jej rację lub przeprosić, lecz po to, aby... przyczepić się do jej zdjęć. „Dziękujemy bardzo, każda krytyka jest ważna dla nas. My nic nie ukrywamy, tak samo, jak Pani na niektórych swoich zdjęciach” – odpisała marka na Instagramie. Polubiła także kilka jej zdjęć, zostawiając pod niektórymi niesmaczne komentarze typu „Jakie melony” czy „Sexi”. Liczbińska się nie ugięła, odpowiadając, że jest osobą dorosłą i nie kieruje swoich zdjęć do osób niepełnoletnich, próbując im coś sprzedać.
Na początku odpisało mi tylko kilka osób, moich znajomych i myślałam, że to szybko przygaśnie. Ale wtedy ta marka zaczęła wchodzić na bardzo personalne tereny. Zaczęli komentować i lajkować dużo moich zdjęć, takich, na których na przykład jestem na plaży i odsłaniam się w bikini. Stwierdziłam, że nie dam się zastraszyć, czy cokolwiek mieli wtedy na celu, po raz kolejny udostępniając na stories to, co właśnie robili. To było kompletnie absurdalne powiedziała w rozmowie z Interią.
Marka dalej kopała swój grób, wysyłając zdjęcia Liczbińskiej do osób, które udostępniły jej stories. Najpierw wysyłała jej zdjęcia, a później posty z profilu Lampoon Magazine, czyli magazynu, dla którego czasem pisze. Kobieta zgaduje, że matka chciała jej w ten sposób udowodnić, że jest hipokrytką.
Sprawę skomentowała również Pani od Feminatywów.
Ostatecznie drogeria Rossman poinformowała o wycofaniu produktów ze sprzedaży. Co ciekawe, marka Bio.teen twierdzi, że nie ma sobie nic do zarzucenia.
Oto oświadczenie, jakie marka przesłała Interii (pisownia oryginalna).
„Główną zasadą, którą się kierowaliśmy, było to, aby nie tylko przynosić korzyści młodzieży, ale być odzwierciedleniem ich życia. Także pozwalając im na wyrażenie siebie, poprzez NIE, oraz głównie na wywołanie pozytywnych emocji, czyli TAK. Stąd narodziły się pomysły na chwytliwe hasła poszczególnych produktów. Zostały one stworzone w celach humorystycznych, ale także niosą w sobie przesłanie, że nikt nie powinien wstydzić się seksualności. Wierzymy i wyznajemy zasadę, że temat seksu nie powinien być piętnowany, a wręcz przeciwnie – że ludzie mają prawo do edukacji seksualnej. W to właśnie wierzymy, ponieważ edukacja ma fundamentalne znaczenie w tworzeniu zdrowego i bezpiecznego społeczeństwa, które jutro będzie stanowić rdzeń kraju.Następuje zachowanie typu »ja nie chcę wiedzieć co Ty robisz« albo rozmawia się w aspekcie negatywnym. Nastolatkowie szukają wtedy informacji w Internecie co nie jest dobrym sposobem dla początkującej edukacji seksualnej. Nasze zasady są bardzo jasne: jesteśmy przeciwni wszelkim rodzajom dyskryminacji – płci, wieku, orientacji seksualnej, koloru skóry, narodowości... Nasze produkty są specjalistyczne i przeznaczone dla młodzieży w wieku 16-24 lat, która ma problem ze skórą i sama podejmuje decyzje. Nie wiem, skąd się wzięła opinia, że są to produkty przeznaczone dla dzieci? Produkty te nie stoją w sklepach z zabawkami ani w sekcji dla dzieci. Czy na przykład dziecko kupi tonik kwasowy? Albo krem samoregulujący czy złuszczający? Czy dziecko ma zapotrzebowanie na takie produkty? Zgodzicie się z tym, że w tym wieku współczesna młodzież rodzi się z telefonem w ręku i nieograniczonym dostępem do internetu i seksualnych informacji, więc pragnę zapytać, jak deprawujemy 16+ letnie »dzieci«, skoro klient DOBROWOLNIE kupuje nasze produkty i przyjmuje je z uśmiechem i przymrużeniem oka!”.
FacebookInstagramTikTokX