Tomasz Kot, mat. prasowe Kina Świat
Całość została zamknięta w formule komedii kryminalnej, która stała się idealnym środkiem przekazu – w poszanowaniu dla historii reżyser pokazuje wykreowane i niejednokrotnie absurdalne zdarzenia, z których wiele w rzeczywistości mogło mieć miejsce, inne zaś stanowią ciekawe ubarwienie. Odbiór „Niebezpiecznych dżentelmenów” dodatkowo potęguje tatrzański krajobraz – w końcu to właśnie Zakopane stanowiły w opisywanym okresie prawdziwy tygiel kulturowy, o co sam Witkacy zadbał w bardzo dużym stopniu. Podkarpacie okazało się też wdzięcznym, zachwycająco malarskim tłem dla przedstawianej historii. W trakcie seansu można odnieść wrażenie, jakbyśmy przenieśli się do Transylwanii i trafili na pokaz „Nieustraszonych pogromców wampirów” Polańskiego z 1967 roku albo „Draculi” Coppoli z 1992 roku.
Choć Kawalski wziął na warsztat męskie legendy polskiej historii, istotną rolę w jego debiucie pełnią również kobiety. Artystki, intelektualistki, zmysłowe kochanki, „karki” operujące męskimi głowami. Każda ma coś do powiedzenia, ich głosy nie pozostają przemilczane, a niekiedy wręcz kierują biegiem zdarzeń. Wystarczy przywołać Wiktorię Gorodeckaję wcielającą się w Nadieżdę Krupską.