Piękna Mary i inne bajery – słownik slangu z lat 90.

21-10-2024
Piękna Mary i inne bajery –  słownik slangu z lat 90.
fot. materiały prasowe
X, Y, Z. Co łączy ostatnie generacje? Każda z nich stworzyła enigmatyczny kod językowy, ciężki do złamania przez innych słuchaczy. Jak mówiło się przed odklejką, rel’em czy NPCtem?
Przy łamaniu zasad językowych niejednemu może „skoczyć gul”. Tradycyjny sposób komunikacji, używany przez „wapniaków”, wydaje się zbyt „czerstwy” – w końcu trzeba się wydróżnić. Mija „minuta osiem”, a popularne neologizmy zastępowane są przez te bardziej aktualne. Młodzieńczy repertuar ekspresji, stanów emocjonalnych i napotkanych charakterystycznych ludzi budzi potrzebę nadania językowi nowego kształtu. Obecnie mówi się o słowotwórstwie tzw. Zetek, ale jak wyglądało to dziesiątki lat temu? Jak porozumiewała się młodzież lat 90, tworząc swój własny, „bajerancki” słownik?

Era milionerów

Nad każdym młodym pokoleniem wisi obowiązek uczęszczania do szkoły, która w latach 90. funkcjonowała jako „buda”. Odpytywanie na lekcji, czyli „rzeź niewiniątek”, dla niektórych kończyła się „lufami” (obecnymi „pałami”). Oznaczało to następnie „rzucenie wapna na druty”, czyli poproszenie do telefonu rodzica, zwanego również „wapniakiem”. Chwyty wychowawcze w takich sytuacjach pozostały takie same – częstym wyrokiem było ucinanie kieszonkowego.
Zmieniły się jednak nominały. Młodzi skraju XX wieku dysponowali „tauzenemi”, „patykami” lub „Kopernikami”, czyli banknotami o wartości 1000 dawnych polskich złotych. Za dwa takie banknoty można było kupić mleko.
Obecne 100 zł miało postać miliona, „melona”, „bańki”. Zostanie milionerem nie było tak skomplikowane. Jak bonie dydy! (Słowo daje!)

Co robiono na „leju po bombie”?

Na przeciwnym od „pały” biegunie znajdowała się „piona”. Po takim uhonorowaniu można było celebrować, najlepiej na „leju po bombie”, czyli kameralnej domówce. W piątkowy wieczór wybierano między „szwedami”, ortalionowymi dresami a opadającymi do kolan spodniami. W odróżnieniu od modowych zwyczajów, imprezowy rytuał pozostał taki sam. Oddawano się „woltom” (alkoholowym procentom), prosiło o „cudzesy” (cudze papierosy) i wypatrywało „siks”.
Te ostatnie reprezentowały różne typy urody. „Piękna Mary z domu starców”, była dziewczyną, której los poskąpił wdzięku.
Rywalizowanie o względy tych uważanych za bardziej urodziwe mogło skończyć się „siwym dymem”, inaczej bójką. W najgorszym wypadku „smerfy” (policja) przyjeżdżały na miejsce zdarzenia, odsyłając zgromadzenie do domów.
Schemat działania różnych generacji pozostaje taki sam. Każde z nich chce się wyróżnić, porozumiewać się ze swoim „stadem” w sposób unikatowy, niezrozumiały dla reszty. W końcu spontaniczne łamanie zasad jest „klawe”.
tekst: Nina Chakkour
FacebookInstagramTikTokX