Timothée Chalamet nazwał życie bez dzieci „ponurym”. Internet eksplodował

Autor: Agnieszka Sielańczyk
20-11-2025
Timothée Chalamet nazwał życie bez dzieci „ponurym”. Internet eksplodował
fot. kadr z filmu „Aż do kości”
Timothée Chalamet postanowił zabrać głos w sprawie, która w Ameryce dzieli pokolenia bardziej niż kwestie polityczne. W grudniowym wywiadzie dla amerykańskiego Vogue, opublikowanym 6 listopada, 29-letni aktor stwierdził, że życie bez dzieci wydaje mu się „bleak” – ponure, posępne, jałowe.
Wywiad prowadził Mattie Kahn w trakcie, gdy Chalamet przygotowywał się do premiery „Marty Supreme” i kręcił trzecią część „Diuny” w Budapeszcie. Między ujęciami Annie Leibovitz i rozmowami o strategiach promocyjnych padło zdanie, które uruchomiło prawdziwą lawinę komentarzy w sieci..
Aktor wspomniał moment, gdy razem z przyjacielem oglądali wywiad (prawdopodobnie z Sethem Rogenem), który w rozmowie z Esquire mówił o uldze związanej z decyzją o bezdzietności:
Szczerze mówiąc, dzięki Bogu nie mamy dzieci. Możemy robić, co chcemy powiedział Rogen.
Reakcja Chalameta była jednoznaczna:
Like, holy shit. Oh my God. Bleak. [ „Jasna cholera. O Boże. Ponure.”]

Denis Villeneuve jako dowód

Chalamet przywołał Denisa Villeneuve'a jako wzór człowieka łączącego wielkość artystyczną z życiem rodzinnym. Opowiedział scenę z planu, gdy reżyser dostał niespodziankę urodzinową od dziecka, które przyleciało do niego do Budapesztu.
„Płakał na planie. Ludzie robili zdjęcia. Denis to absolutny mistrz swojego fachu i świetny ojciec rodziny”.
Argument, który w teorii brzmi pięknie, ale – jak szybko zauważyli komentujący w mediach społecznościowych – aktor ma pewien kłopot z perspektywą klasową.
Debata natychmiast przeszła na znane terytorium amerykańskiej wojny kulturowej – po jednej stronie stanęły kobiety broniące prawa do życia bez potomstwa, po drugiej ci, którzy dostrzegli w słowach Chalameta coś, co ostatnio rzadko pojawia się w dyskursie popkulturowym: odwagę mówienia o sensie przekraczającym indywidualne spełnienie.

Kylie

Chalamet od około dwóch lat spotyka się z Kylie Jenner, która ma dwójkę dzieci z raperem Travisem Scottem. W wywiadzie dla Vogue stanowczo odmówił rozmowy o związku.
Nie boję się o tym mówić – po prostu nie mam nic do powiedzenia stwierdził.
Stał się tym samym rzadkim przypadkiem młodego hollywoodzkiego aktora, który mówi o ojcostwie jako o życiowej aspiracji, ale nie wykorzystuje obecnego związku jako narzędzia PR-owego. Dodał jedynie, że posiadanie dzieci „może być na radarze” w przyszłości. W sierpniu 2025 roku media spekulowały o ich rozstaniu, para zdementowała plotki.

Rodzinne pokolenie

Wypowiedź Chalameta wpisuje się w delikatną, ale zauważalną zmianę narracji wśród młodych celebrytów. Sydney Sweeney mówiła The Hollywood Reporter, że marzy o zostaniu „młodą mamą”. Kelsea Ballerini wydała piosenkę „I Sit in Parks”, w której szczerze zastanawia się, czy nie popełniła błędu stawiając karierę ponad macierzyństwem.
Warto zauważyć, że Chalamet nie atakował osób bezdzietnych jako takich. Zareagował na „chwalenie się” brakiem dzieci jako życiową przewagą. To subtelna, ale istotna różnica. Nie chodziło mu o diagnozowanie cudzych wyborów, ale o kulturę, która przekształciła rezygnację z rodziny w symbol sukcesu.
Nie musisz być samolubny, żeby być wielki powiedział w wywiadzie.
Czy to nieprzemyślana deklaracja mężczyzny, który nigdy nie będzie musiał podjąć decyzji o zajściu w ciążę? Część z komentujących uważa, że tak. Czy wszystko to było warte ceny w postaci internetowego gniewu? Zapytajmy go za dziesięć lat.
FacebookInstagramTikTokX