Wieczne czekanie na zachodnie błogosławieństwo [FELIETON]

24-11-2025
Wieczne czekanie na zachodnie błogosławieństwo [FELIETON]
fot. Alicja Kwade „Chemische Erinnerungen"
Z jednej strony czujemy dumę z Chopina, Kantora, Stryjeńskiej, Szapocznikow. Z drugiej zaś strony mamy przeświadczenie, że współczesna Polska „nie dowozi”, że nie nadąża za globalnym rozmachem – ale czy na pewno?
Kiedy Magdalena Środa pisała o kołtunie polskim, trafnie uchwyciła sposób, w jaki społeczny wstyd, irracjonalne lęki i zakorzenione przekonania o własnej niższości tworzą mentalny obraz, który trudno zamalować. Ten „kołtun", choć metaforyczny, działa jak symbol — coś, czego nie powinno się mieć, ale co uparcie się ma, coś, o czym wszyscy wiedzą, lecz nikt nie chce mówić, coś, co jest reliktem dawnej mentalności, a mimo to tkwi jak drzazga.
W świecie sztuki ten kołtun ma kształt kompleksu wobec świata — wobec Zachodu, wobec rynków, wobec galerii, wobec centrów decyzyjnych. Polskie gremium sztuki, jak polski obywatel w analizach Środy, często nosi w sobie podwójne spojrzenie: jedno własne, drugie cudze i tym drugim widzi — lub wyobraża sobie — ocenę, realną lub fantomową. Że jesteśmy mniej innowacyjni. Mniej odważni. Mniej obyci. Mniej światowi. „Mniej".
To „mniej" jest jak cień, który pada na rozmowę o sztuce w Polsce — czy mówimy o edukacji artystycznej, o galerii powiatowej, o muzeum narodowym, czy o artystce startującej do prestiżowej rezydencji w Berlinie.
I choć często deklarujemy, że „polska sztuka nie ma kompleksów", to same te deklaracje wskazują, że temat nie jest zamknięty. Kompleks bowiem, jak każdy wstyd, istnieje tak długo, jak długo trzeba go zaklinać.
Z jednej strony czujemy dumę z Chopina, Kantora, Stryjeńskiej, Szapocznikow. Z drugiej mamy przeświadczenie, że współczesna Polska „nie dowozi", że nie nadąża za globalnym rozmachem — ale czy na pewno?
Będąc jakiś czas temu na POSITIONS Berlin Art Fair zobaczyłem, że nie mamy prawa kategoryzować się niżej od reszty globu. Tak, wiem, Berlin to nie Bazylea czy Frieze, ale tam również mamy godną reprezentację. Krzysztof Grzybacz czy Monika Sosnowska to tylko dwa nazwiska, które moim zdaniem są powodem do dumy.
No ale wróćmy do lotniska. Przechadzając się po Tempelhowskich halach, na których zaprezentowało się 75 galerii z 19 krajów, nie opuszczała mnie myśl o polskim kołtunie. Z każdym pokonanym metrem upewniałem się, że całe to umiejscowienie się niżej względem innych jest po prostu nieprawdziwe. Świat sztuki, a co za tym idzie — pieniędzy, nie jest przejrzysty. Koneksje i naciski zewnętrzne były, są i niestety będą, ale w tym wszystkim trzeba pozostać niezłomnym. Główną determinantą świata sztuki jest kapitał kulturowy jednostek, które ten świat tworzą — i tutaj samoświadomość już nie ma podziału i nie jest przypisana do kodu pocztowego, przynajmniej w mojej ocenie.
Poniżej pokażę wam artystki i artystów z Polski, którzy zdobywają uznanie na arenie międzynarodowej, choć u nas może to być niezauważone.
autor: jakub pojda
1/7
Right Arrow
1. Jędrzej Bieńko
3. Helena Minginowicz
4. Tomasz Kręcicki
6. Joanna Piotrowska
7. Julia Woronowicz
FacebookInstagramTikTokX