Ma zostać poddana kolejnym badaniom, tym razem przy użyciu Kosmicznego Teleskopu Jamesa Webba (JWST), który został stworzony do analizy formujących się galaktyk, a także pochodzenia gwiazd i układów słonecznych. Aby dokładniej oszacować rozmiar planetoidy astronomowie wykorzystają JWST do zmierzenia światła podczerwonego emitowanego przez 2024 YR4. Zbadanie wielkości wiąże się z oceną potencjalnego zagrożenia stwarzanego przez obiekt. Pierwsza obserwacja odbędzie się na początku marca, natomiast druga w maju.
ESA podkreśla, że obliczone prawdopodobieństwo kolizji odległych asteroid często maleje do zera po przeprowadzeniu dodatkowych obserwacji. Podobna sytuacja miała miejsce w 2004 r., gdy początkowo szacowano, że asteroida Apophis w 2029 r. uderzy w Ziemię z prawdopodobieństwem 2,7 proc. Ostatecznie możliwość kolizji została wykluczona.
Potencjalny obszar uderzenia asteroidy obejmuje szeroki zakres: od wschodniego Pacyfiku, przez północną Amerykę Południową, Atlantyk, Afrykę, Morze Arabskie, aż po południową Azję. Szef obrony planetarnej w ESA, Richard Moissl, zaznaczył, że YR4 nie jest tzw. zabójcą planet, będącym w stanie zniszczyć życie na Ziemi. Podkreślił przy tym, że nie ma powodów do niepokoju, a tym samym przypuszcza, że obiekt jedynie przeleci blisko lub bardzo blisko naszej planety.
Eksperci wskazują, że jeśli ryzyko zderzenia zostanie potwierdzone w nadchodzących latach, ludzkość będzie miała wystarczająco dużo czasu na przygotowanie. W sytuacji utrzymywania się prawdopodobieństwa kolizji, naukowcy opracują strategię obrony Ziemi, która może obejmować m.in. zderzenie statku kosmicznego z asteroidą w celu zmiany jej kursu, co zostało z powodzeniem zademonstrowane przez sondę kosmiczną DART NASA w 2022 roku.