Wyobraźnia autora zaskakuje. Obok absurdalnie realistycznych duetów w stylu Ronaldo i Trump popijających szampana, trafiamy na Messiego w towarzystwie Mii Khalify – jakby wspólne zdjęcie zrobili tuż po romantycznej kolacji. Wszystko oczywiście wygenerowane przez AI, ale dopracowane do tego stopnia, że przez moment naprawdę można się zawahać.
I choć przy każdym z postów widnieje wzmianka o użyciu sztucznej inteligencji, to nie zmienia faktu, że nasze oko, przyzwyczajone do scrollowania i szybkiego odbioru, łatwo daje się oszukać. Pytanie, które pojawia się nieuchronnie, brzmi: czy jeszcze potrafimy rozpoznać, co jest prawdziwe, a co tylko cyfrowym mirażem?
Dla niektórych to tylko zabawa wyobraźnią i forma nowoczesnej sztuki. Dla innych niepokojący znak czasów. W świecie, gdzie fałszywe informacje rozprzestrzeniają się szybciej niż prawdziwe, a technologia coraz sprawniej imituje rzeczywistość, takie obrazy zaczynają przypominać nie memy, a zwiastuny cyfrowej dystopii.
W przeciwieństwie do klasycznych deepfake’ów, ten przypadek nie próbuje nikogo oszukać ani zmanipulować. Nie ma tu prób ingerencji w debatę publiczną czy wizerunek celebrytów w kontrowersyjnych kontekstach. To raczej wizualna zabawa nową technologią, coś w rodzaju cyfrowego fanfiction, tylko w formie zdjęć.
Ale nawet taka lekka forma rodzi pytania. Bo dziś może to być Ronaldo jedzący burgera z Messim, ale jutro możemy zobaczyć coś o wiele bardziej niepokojącego. Czy granica między "niewinną zabawą" a wpływaniem na postrzeganie rzeczywistości nie staje się coraz bardziej płynna?
Technologia bawi, fascynuje i zaskakuje, ale warto pamiętać, że każde narzędzie, nawet to używane z przymrużeniem oka, może kiedyś wymknąć się spod kontroli.