Allen nigdy nie udawał, że interesują go odkrycia. Interesowała go precyzja. Welles stworzył coś, co działa na każdym poziomie: montaż, zdjęcia, narracja, ambicja. To lekcja filmowej architektury, którą Allen wchłonął, ale nigdy nie naśladował wprost. Jego Manhattan z 1979 roku to nie Kane, ale bez Wellesa nie byłoby tego czarno-białego hołdu dla Nowego Jorku.