"Paragony grozy" zalewają internet. Ceny w górach i nad Bałtykiem prowokują internetowe awantury

12-07-2022
"Paragony grozy" zalewają internet. Ceny w górach i nad Bałtykiem prowokują internetowe awantury
fot. kkic na licencji CC BY-SA 3.0 via WikiCommons
5 złotych za ketchup, którego ilość nie wystarczy nawet na porcję małych frytek i smażona ryba dla dziecka za 100 złotych. Tegoroczne ceny nad polskim morzem powalają. Ludzie udostępniają w internecie zdjęcia „paragonów grozy", które zniechęcają do jedzenia nawet największych smakoszy nadmorskiego dorsza.
W końcu możemy cieszyć się większą swobodą i planować wymarzone wakacje bez większego stresu. Zawsze jednak znajdzie się jakieś „ale". Tym razem chodzi o gigantyczne ceny za skromny posiłek w nadmorskich restauracjach, które biją wszelkie rekordy w porównaniu do ubiegłych lat. Czy to oznacza, że wyjazd nad morze, będący dla wielu Polaków jedyną dostępną opcją letniego urlopu jest w tej chwili nieopłacalny?
Ceny w sezonie zawsze były wysokie, ale w tym roku są wręcz absurdalne. Dużą rolę odgrywa tu inflacja, która wynosi w tej chwili już 15,6%. Z tego powodu oburzeni wczasowicze wstawiają do internetu zdjęcia „paragonów grozy", których z każdym dniem jest coraz więcej. Zdarza się, że za jeden obiad dla całej rodziny trzeba zapłacić tyle, ile niektórzy płacą za zakwaterowanie. Ceny w restauracjach stały się dla turystów wyznacznikiem przy wyborze miejsca swojego urlopu.
Ogromne poruszenie i oburzenie wywołał u ludzi post na Twitterze osoby o nicku „Prawy i Sprawiedliwy", który nie rozumie problemu związanego z „paragonami grozy". Użytkownik jest zdania, że za cztery porcje świeżego pstrąga, frytki i surówkę zapłacił 78 złotych. Fakt, że osoba ta nie wstawiła paragonu potwierdzającego cenę obiadu pozwoliła internautom myśleć, że jest to czysta manipulacja o charakterze politycznym. Kilka osób odpowiedziało na wpis udowadniając zdjęciami, że cena ta w tym sezonie jest raczej rzadkością, o ile w ogóle coś takiego może się zdarzyć.
Podobnie jak na Bałtykiem, ceny poszły w górę także w polskich Tatrach. Zakopane czy Bukowina Tatrzańska, choć pełna turystów, krytykowane są za ceny noclegów, posiłków w restauracji, a nawet słodyczy w popularnych, niewielkich budkach. Właściciele tych miejsc bronią cenników poziomem inflacji i wzrostem płac dla pracowników. W internecie wrze.
tekst: Zofia Wronecka
FacebookInstagramTikTokX