- Panie prezydencie, boimy się nasze dzieci. Nie chcemy ich stracić tylko dlatego, że ktoś uznawszy, że nie są ludźmi, zaszczuje je, pobije, zamorduje, albo doprowadzi do samobójstwa. Zbyt często zdarza się, że tak wygląda życie naszych dzieci w dzisiejszej Polsce. Taka krzywda zostaje na całe życie, a czasami jest zbyt duża na życie niektórych z naszych synów i córek. Złe słowa krzywdzą bardziej niż pięści i plucie. Złe słowa zabijają. (...) Nie chcę wiedzieć, co czuje matka Dominika z Bieżunia, który powiesił się na sznurówkach od butów, bo nie wytrzymał. Albo Wiktora z Warszawy, który rzucił się pod pociąg metra, bo nie było nikogo, kto skutecznie stanąłby w jego obronie - brzmi fragment listu odczytanego przez Helenę Biedroń do prezydenta Dudy.